sobota, 21 maja 2016

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę - Anna Todd


Życie Hardina Scotta można podzielić na dwa okresy. Pierwszy przed poznaniem Tessy oraz drugi, kiedy ich ścieżki się skrzyżowały.

Hardin to młody buntownik o skomplikowanym życiu, trudnych relacjach rodzinnych, który nie radzi sobie z własnymi uczuciami i gniewem. Nikomu nie pozwala się do siebie zbliżyć, a żadna z dziewczyn nie znajduje się u jego boku dłużej niż jedną noc. Wszystko zmienia się w momencie gdy poznaje Tessę Young. Dziewczynę tak odmienną od tych,  którymi wcześniej się interesował. Uparta, konserwatywna, niedoświadczona i miła do bólu. W brew sobie otwiera na nią swoje serce i pokruszoną na kawałki duszę, którą tylko ona może poskładać. Dla niej zimny i wyprany z emocji chłopak postanawia się zmienić i stać się lepszym.

Before jest to może już niektórym znana historia z serii After tylko tym razem opowiedziana z perspektywy Hardina.



Cóż mogę powiedzieć.
Cała ta seria jest pusta i nie ma żadnej wartości, przeczytanie jej nie zmieni nic w życiu czytelnika. Ale czego można się spodziewać po wydanym w formie książki fanfiction, gdzie postać głównego bohatera jest inspirowana Harrym Styles'em z zespołu One Direction.
Dla mnie ta seria to 50 Twarzy Greya tylko wersja dla nastolatek. Bohaterowie schodzą się i rozchodzą, a w momentach kiedy są aktualnie razem i ćwierkają jak skowroneczki trafiamy na dokładne opisy ich zbliżeń (if you know what i mean).  Nic nie jest zaskakujące, jeśli czytało się wszystkie poprzednie części.

Skoro wszystko jest takie ultra okropne i żałosne to pewnie chcielibyście wiedzieć jak to się stało, że przeczytałam wszystkich pięć części?
Przypadkiem kupiłam pierwszą część na promocjach w Empiku na bestsellery. Stwierdziłam czemu nie. Jechałam na wyjazd i z braku innej lektury padło na tą. Sami przyznajcie, okładki są całkiem w dechę. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że były wakacje czyli czas, kiedy można się z czystym sumieniem odmóżdzyć i przeczytać coś innego niż epopeje narodową. After wydało się całkiem fajne żeby spełnić to założenie.

Wracając do recenzowanej części. Może się ona spodobać. Z ręką na sercu jest to dla mnie odbicie ostatniej części 50 Twarzy Greya która była pisana właśnie z perspektywy tytułowego Greya. Tu spotykamy się z dokładnie tym samym zabiegiem. Czuję, że zmarnowałam trochę pieniądze inwestując w tę książkę. Fajnie się to czyta bo nie trzeba się doszukiwać głębszego znaczenia, metafor i refleksji. Wszystko mamy czarno na białym. Idealnie pasowała do pomaturalnego odstresowania, ale chyba już wyrosłam z książek tego typu - płytkich i pustych.

Decyzja czy zechcecie sięgnąć po tę czy wcześniejsze części należy tylko i wyłącznie do Was.

1 komentarz:

  1. Hej zapraszam do mnie :). Dopiero zaczynam, a jak każdy wie początki są trudne. Będzie mi miło jeżeli zostawisz po sobie ślad np. w postaci komentarza :)

    http://bookmaania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń